„The Disaster Artist” – nie taki oczywisty dokument

„The Disaster Artist” – nie taki oczywisty dokument

Troy Ann

Poznajcie historię powstania najgorszego filmu naszych czasów i jego reżysera - wcale nie lepszego aktora.

Nie można zapomnieć, że „The Disaster Artist” jest filmem dokumentalnym. Reżyserzy w dość szczegółowy sposób pokazali metamorfozę Tommy'ego i powstanie jego najsłynniejszego filmu. Na szczęście nie brakuje tutaj humoru i scen, które powodują szczery śmiech. I to właśnie te dwie rzeczy sprawiły, że pokusiłam się o ten film.  Dla niektórych Tommy Wiseau to niemal kultowa postać. Nie dziwi mnie, że skojarzycie go przede wszystkim po filmie „The Room” nazywanym najgorszym filmem wszechczasów. Może i coś w tym jest.

Krótka historia najgorszego reżysera/aktora naszych czasów

Zaledwie 3 lata temu okazało się, że Tommy Wiseau tak naprawdę nazywa się… Tomasz Wieczorkiewicz i urodził się w Poznaniu. Historia zmiany imienia i tego, jak dorobił się takiej fortuny to niestety ciągle zagadka. A chciałabym wiedzieć, jak to się stało, że było go stać na film za około 6 milionów dolarów! Tyle właśnie kosztował „The Room” (z 2003 roku), o którego powstaniu dowiadujemy się więcej w „The Disaster Artist”.

Najgorszy aktor w swoim środowisku

„The Disaster Artist” zasługuje na specjalne brawa. Reżyserzy tego filmu dokumentalnego nie zrobili ze swojego dzieła typowej parodii. Nie skupili się na okazaniu Tommy’ego jako wyłącznie porażki: człowieka, który nie potrafi niczego osiągnąć. Film ten jest pełnym zbiorem zabawnych, a czasem mega absurdalnych anegdot. Film dokumentalny, który jest komedią, opowiada głównie o powstaniu kultowego, niesamowicie złego filmu i jego producencie – nieprzystosowanym do życia w społeczeństwie człowieku, u którego na pewno można stwierdzić kilka zaburzeń psychicznych. Co ciekawe, Tommy Wiseau dalej produkuje filmy.


(fot. Filmowiec )

Na szczęście przy tworzeniu „The Disaster Artist” twórcy nie poszli na łatwiznę: doskonale pokazali, że chociaż głównym bohaterom zabrakło talentu, to nigdy nie mogli narzekać na brak pasji czy oddania. Na końcu filmu możemy zobaczyć dwie sceny puszczane jednocześnie: z oryginalnego „The Room” i tego nakręconego przez aktorów z „The Disaster Artist”. Co z tego wynosimy? Że oddanie takiego klimatu, dbałości o szczegóły musiało być niesamowicie trudne. Właściwie to po obejrzeniu tego dokumentu mam ochotę obejrzeć oryginał. Jeśli macie wolny wieczór, ciężki dzień i nie wymagacie ciężkiego, pouczającego filmu, to ta propozycja jest właśnie dla Was.

 

Eli - horror od Netflixa Eli - horror od Netflixa

"Eli" - najnowszy horror od Netflixa. Czy warto go obejrzeć?...

"Śluby panieńskie" w reż. Jana Englerta - recenzja spektaklu Teatru Telewizji "Śluby panieńskie" w reż. Jana...

Przebiegłe, pewne swego i kokietujące panienki próbują ustrz...

Komentarze

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisz się i otrzymuj jako pierwszy informacje o promocjach i nowościach!