"Mroczne materie" - mamy pierwszy odcinek

"Mroczne materie" - mamy pierwszy odcinek

HBO

Za nami pierwszy odcinek "Mrocznych materii" - czy warto czekać na dalszy ciąg? Poznajcie nasz punkt widzenia!

Pamiętam, że jako dziecko z kina wyszłam z wypiekami na twarzy. I chociaż „Złoty Kompas” opierał się na książce „Zorza polarna”, to jednak sporo mu brakowało. Serial na nowo rozbudził moje nadzieje co do tej historii. Za mną już pierwszy odcinek i jedno mogę powiedzieć na pewno – od dzisiaj poniedziałek jest moim ulubionym dniem tygodnia.

„Mroczne materie” – początek przygody

Już dawno zaczęłam bardziej przychylać się ku serialom, niż filmom. Są wierniejsze oryginałowi (zazwyczaj, bo „Gra o tron” pokazała wiele różnic), dokładniej opisują akcję i pozwalają nam uwierzyć w rozwój bohatera. Oglądając pierwszy odcinek „Mrocznych materii” wcale się nie zawiodłam. Co więcej, uważam, że HBO wypuści kolejny wspaniały serial fantasy i spokojnie wróci na pierwsze miejsca w rankingach. Główna bohaterka od razu przypadła mi do gustu: serialowa wersja jest dużo bliższa książkowej wersji. Jest nijaka, z niezbyt przyjemnymi dla oka rysami twarzy i przede wszystkim zachowuje się… chłopięco to za mało powiedziane. Jest uparta,  egoistyczna, nagina prawdę, nie boi się wyzwań i spełniania swoich marzeń. Naprawdę dużo brakuje jej do filmowej dziewczęcości. I to bardzo lubię.


(fot. Hollywood Reporter )

Dużym rozczarowaniem jednak okazała się postać Marisy Coulter – nikt nie pobije słonecznej, złocistej Nicole Kidman. Również jej dajmon – który miał być złotą małpą – w serialu jest… rudy. Drodzy reżyserzy, trochę nie tędy droga! Brunetka zamiast powiewem świeżości okazała się trochę niewypałem. Brakuje tego uroku, pięknego uśmiechu i… manipulacji. Nie dajcie się zwieść pozorom – w książce Marisa Coulter okazuje się niezłym ziółkiem. 

Za nami pierwszy odcinek

Pierwszy odcinek wzbudził we mnie zachwyt: pokazał naprawdę dużo i jeszcze więcej obiecuje. Oznacza to, że na kolejny poniedziałek będę czekać naprawdę niecierpliwie. Główną postać przyjęła Dafne Keen – możecie ją kojarzyć z „Logan: Wolverine”, gdzie zagrała postać Laury. Tutaj dużo wyraźniej widać jej dobrą grę aktorską. I trzeba przyznać – charakteryzacja zrobiła swoje. W serialu bowiem nie widzimy uroczej dziewczynki: Lyra jest raczej niezbyt urodziwą postacią.

11 listopada kolejna część – jestem już podekscytowana, a Wy?

Hit sezonu – „Czarnobyl” Hit sezonu – „Czarnobyl”

Na dzisiaj produkcja od HBO - za co pokochałam "Czarnobyl"?...

Final Space - kosmiczna odyseja Final Space - kosmiczna odysej...

Final Space, to animowany serial komediowy osadzony w rzeczy...

Komentarze

Zapisz się do naszego newslettera

Zapisz się i otrzymuj jako pierwszy informacje o promocjach i nowościach!